**Drukuj**
**Kategoria: Kartki z kalendarza 27WDP AK**
**Odsłony: 8143**

Roman Domański ps. ?Sęp?; 31 maja por. "Bratek" otrzymał od majora "Kowala" rozkaz udania się za Bug i nawiązania kontaktu z dowództwem AK na Lubelszczyźnie. Jako swoje ubezpieczenie por. "Bratek" wybrał według jego rozeznania najbardziej odpowiednich żołnierzy ze swego batalionu. Ja z moim bratem mieliśmy szczęście, że wyróżnił nas i przyjął do oddziału ochrony  .Wybrano nas piętnastu z plutonu "Jagiełły". Oddział wyruszył rano w kierunku Bugu. Por. "Bratek" miał też zadanie rozpoznania możliwości dojścia do Bugu całej dywizji. Po drodze udzielała nam wskazówek do rozpoznania dalszego marszu partyzantka radziecka, która informowała o miejscach dalszych kontaktów z placówkami radzieckimi, co umożliwiało nam bezkolizyjne bezpieczne dalsze przemarsze między bunkrami niemieckimi przy przejściach przez drogi i tory kolejowe Kowel- Brześć. Nocą z 31 na 1 czerwca przekroczyliśmy tory kolejowe Kowel- Brześć i dotarliśmy do punktu kontaktowego w lesie na rozległej polanie, gdzie pod starymi drzewami stał samotny wiejski dom ze strzechą słomianą . Zastaliśmy kwaterujących tam partyzantów radzieckich, którzy przyjęli nas bardzo mile i gościnnie ,dali nam prowiant na dalszą drogę i poinformowali o dalszej bezpiecznej drodze do Bugu. Odpoczęliśmy kilka godzin i ruszyliśmy w dalszą drogę. Po parogodzinnym przemarszu przystanęliśmy w lesie na dukcie leśnym na odpoczynek Otworzyłem manierkę i ucieszyłem się, że zamiast śmietany była maślanka ,a pośrodku pływała gałka masła, którym posmarowałem chleb, który jedliśmy popijając maślanką. Gdy zapadła noc doszliśmy do szosy Kowel- Brześć ,przykucnęliśmy obok drogi w krzakach, bo jechał na koniach trzy osobowy niemiecki  patrol. Głośno rozmawiając ,opowiadali sobie o jakimś wydarzeniu w Małorycie. Słyszałem jak Niemiec głośno wypowiedział "cwaj kilometr  nach  Maloryta" , pozostałych słów nie rozumiałem. Mogliśmy łatwo wziąć do niewoli Niemców, ale naszym zadaniem było zachować jak największy spokój, bo za nami szła cała dywizja. Po odjeździe Niemców spokojnie przeszliśmy szosę i następnego dnia dotarliśmy do rzeki Bug .Bugu nie przekraczaliśmy, bo dogonił nas drugi patrol z rozkazem dołączenia naszego patrolu do idącego za nami batalionu. W nocy z 9-tego na 10-ty czerwca cały nasz batalion przeszedł za Bug bez przeszkód w zupełnym porządku i ciszy ,szeptem porozumiewając się ze sobą. Rzekę przechodziliśmy w dość płytkim miejscu, gdzie miejscami woda sięgała nam po ramiona. Ja swoje ubranie aparat fotograficzny i radio oraz karabin z amunicją niosłem nad głową w jednej ręce. Po dotarciu na suchy ląd, oddziały uformowały się w dwuszeregu i wyruszyliśmy po ciemku idąc polnymi drogami .Rano zatrzymaliśmy się w niewielkim lasku w pobliżu wsi z ,której słychać było ryk krów i nawoływanie pastuchów pędzących krowy. Poranek był ciepły ogrzany słońcem. Ułożyliśmy się na miękkim leśnym poszyciu między młodymi leśnymi świerkami i rozmawialiśmy o zdobyciu żywności, nareszcie w polskiej wsi za pieniądze, których każdy coś miał (nawet po parę dolarów). Byli i tacy, co głośno marzyli o wypiciu butelki piwa.  Spośród żołnierzy kompani wyznaczono po jednym z drużyny i wybrana grupa ochotników poszła do wsi z zamiarem kupienia żywności .Po upływie niecałej godziny od strony wsi rozległy się strzały z broni maszynowej, bo we wsi była żandarmeria niemiecka na którą natknęli się nasi koledzy . Zaskoczona grupa naszych żołnierzy szybko wycofała się niosąc na noszach jednego naszego zabitego, który został trafiony przez Niemców w głowę. Tak się złożyło, że niósł go rodzony brat. Zabitego pochowaliśmy z cichym honorem wojskowym w lasku. Niemcy po wzmocnieniu swoich sił otoczyli nasz Batalion czając się po zbożach, a o zmierzchu wycofali się do wioski. Gdy zapadła ciemna noc batalion bez przeszkód opuścił lasek i idąc drogą polną dotarł do wsi Drozdówki i Jedlinki, skąd wraz z batalionem "Hrubego" i "Sokoła" wyruszyliśmy do akcji na lotnisko niemieckie w Wisznicy. W nocy z.18.na 19 czerwca oddział łączności poprzecinał przewody telefoniczne prowadzące do Wisznicy. Żołnierze por. ?Rocha" określili punkty uderzenia i dostarczyli furmanek z końmi. Rozpoznano pozycje kilkudziesięcioosobowej grupy żandarmów niemieckich ochraniających lotnisko, oraz wartowników bazy kontyngentowej. Po rozpoznaniu obiektów por ."Sokół" i por. ?Bratek" zaplanowali zamknięcie drogi do Radzynia Podlaskiego i Białej Podlaskiej. O zmroku wszystkie oddziały ruszyły do akcji. Żandarm stojący na warcie został zabity, Niemcy w popłochu zbiegli z posterunków skryli się w wieży strzelniczej i otworzyli ogień, ale zabrakło im amunicji i strzelanina ucichła. Dobrze zorganizowana akcja sprawnie i pomyślnie została wykonana. Załadowano prowiant żywnościowy z niemieckich magazynów na furmanki ,które ruszyły do Wisznicy. Za taborem gnano bydło na zabezpieczenie żywnościowe batalionów dywizji. W akcji został raniony w rękę tylko jeden żołnierz. Następnego dnia z wielką rozkoszą zajadałem rosół z niemieckim makaronem. Po akcji na Wisznicę  batalion por. ?Bratka" został zakwaterowany we wsi Jedlinka . Do jeziora też przylegała wieś Głębokie. Zaczął  się dla nas prawdziwy odpoczynek i normalne, spokojne życie wojskowe po tak ciężkich walkach i głodzie. Nareszcie mogliśmy pozbyć się  robactwa odzieżowego i ubrać czystą bieliznę, a mundury chociaż były zniszczone po doprowadzeniu do czystości i porządku ,lepiej wyglądały .Gorzej było z obuwiem, bo byli tacy co w ogóle nie mieli butów i chodzili na bosaka jak murzyńskie wojsko w Afryce. Zorganizowana została kuchnia polowa, kucharze gotowali  potrawy w kotłach. Na śniadanie i kolację była gorąca kawa niesłodzona, bo cukier był nie osiągalny ,czasem kawa była z mlekiem. Chleba nie brakowało mogliśmy jeść do, syta był to chleb razowy  .Na obiad mieliśmy zawsze gulasz wołowy z sosem i kartofle. Rano o szóstej była pobudka, po umyciu się była zbiórka na placu alarmowym, odmawialiśmy modlitwę i śpiewaliśmy ?Kiedy ranne wstają zorze" ,a wieczorem "Wszystkie nasze dzienne sprawy".

Stanisław Nikoniuk  ps. ?Jantar?: Dywizja idzie w kierunku Bugu ? ostrożnie, chociaż przez dosyć pewny teren. Strefa frontu pozostaje z tyłu ? coraz dalej. Z przed przedbużańskiego lasu odchodzi z kilkoma ludźmi ksiądz Rafał. Opadł z sił. Musiano go prowadzić pod ręce. Paweł słyszał od kogoś potem, że przeprawiono go przez Bug z powodzeniem, że był następnie w Lublinie. Co się z nim dalej zdarzyło ? nikt nie wie.  9 czerwca jest dniem ostatniego postoju 27-ej po wschodniej stronie Bugu. Od partyzantki sowieckiej wiadomość: Na Zachodzie otwarto drugi front przeciw Niemcom. Tego dnia leje ciepły rzęsisty deszcz, z trudem dają się podtrzymać ogniska. Tej nocy kończy się trwanie formacji wołyńskiej na Wołyniu i Polesiu. Z nadejściem nocy oddziały przechodzą brodem Bug. Jest to znowu przejście z lasu do lasu. Już w zabużańskim przeczekują dzień ? nocą odskoczą dalej. Głodno jest nadal w oddziałach, więc przed nocnym marszem o zachodzie słońca wychodzi wielka gromada ku najbliższej wsi z torbami i workami. Paweł, jak zwykle ? z nimi. Idą przez łąkę. We wsi, której zabudowania widnieją nad dorodnymi łanami zbóż na pewno nikt taki, jak oni nie gościł - spodziewają się wielkiego obłowu. Gromada głodnych jest już cała na łące i wtedy ode wsi bije strzał karabinowy, a za nim całe serie broni maszynowej. Tłum pada na łąkę i chyłkiem wycofuje się do lasu. Tak więc piechotę wołyńską wita pierwsza wieś za Bugiem ? ogniem granicznej żandarmerii. Gromada rozbiegła się po swoich kompaniach, te już wychodzą na skraj na stanowiska i zaczynają odpowiadać żandarmerii. Walka trwa krótko, może z kwadrans, lecz trafiony w sam środek czoła erkaemista Wiatr, brat Drzazgi, zostaje już w tym lesie, pochowany tam, gdzie leżał przy erkaemie. Nocą oddziały odsadzają od granicy pośpiesznym marszem dobre 25 kilometrów i wchodzą nareszcie w strefę zupełnego spokoju. m Pierwsze polskie wsie. ?Wspaniale smakują pytlowe kluski z mlekiem? ? notuje Paweł. ?Powraca chęć do mówienia. Dowcipkujemy z gospodarzami zjadając ich kolację?. Nocą widać daleko smugi reflektorów przeciwlotniczych, słychać bombardowanie. Gdzie? Łuków? Biała Podlaska? Oddziały stoją po parę dni po różnych wioskach, wreszcie pułk kowelski lokuje się w lesie pod wsią Romanów. Życie garnizonowe, strawa z kotła. Kapitan Hruby uśmiecha się widząc, iż Paweł obciąga kożuch i poprawia pas zanim zamelduje, że w polu obserwacji wszystko w porządku. Następny długi postój przypada we wsi Uścimów. Trwa cały miesiąc. Najbliższe miasto Ostrów Lubelski. Wyróżnienia w zapiskach Pawła doczekały się z kolei nie bitwy i przemarsze, ale co jak smakuje. Na tle poleskiego głodu ileż zyskały te treści na znaczeniu. Uścimów jest na tle lasu szackiego kopalnią dobrobytu. Mleko, pierogi, masło, biały chleb     ? pałaszują to wszystko żołnierze, szybko wracają do równowagi fizycznej. Duchową odzyskają nieprędko. W rubryczce kalendarzyka przy dacie 29 czerwca zapis:  ?Dziękczynienie Bogu za opiekę. Spowiedź i Komunia Święta. Ogólny płacz podczas kazania?. Popłakała się piechota wołyńska w uścimowskim kościele. Nieliczni tylko nie poddali się mocy gorącego dziękczynnego kazania księdza Prawdzica ? w ich liczbie zacięty, małomówny Kogut. ? To mnie nie bierze ? rzekł do Pawła.  A przy kolejnej dacie w kalendarzyku, 30 czerwca, niemiecki wyraz ?Entlausung?. Jest to dzień odwszenia. I odniemczenia niejako. Powrót do własnej skóry dzielonej z wszami przez tyle miesięcy. Przywieziono niemiecki aparat polowy ? beczkę-piec. Chłopcy pościągali odzież, przeleżeli w stodole, po zasiekach na słomie, czas obróbki chemicznej i wkrótce wdziali odzież już inną. Tak! To był aż nader ważny moment, by go zanotować. Entlausung. Koniec plagi! Dokładnie 30 czerwca 44 roku w lubelskiej wsi Uścimowie. Piechota powoli wraca do sił. Następują reorganizacje, mnóstwo ich było począwszy od bitwy pod Jagodzinem, ustala się garnizonowy tryb życia, jest więcej zbiórek, trochę szkolenia. Nic jednak nie zmieni partyzanta w normalnego żołnierza, dopóki nie ubierze się go w mundur, a z umundurowaniem nadal jest fatalnie. Są tylko skąpe przydziały ofiarowanej przez ludność bielizny, trochę butów, mydła i papierosów. Są i awanse. Paweł zostaje starszym strzelcem. Koguta, który ma ładny charakter pisma dowódca kompanii ? znowu Olszyna ? bierze na pisarza. Zapoczątkowana jest ewidencja, według imion i nazwisk, ale już do końca istnienia dywizji żołnierze posługują się całym lasem i całym zwierzostanem pseudonimów ? zżyli się z tymi nazwami. Niemal wszyscy  z drużyny Pawła awansują do stopnia starszego strzelca i jest to awans zasłużony bardziej niż późniejsze stopnie oficerskie wielu z nich. Koszarowego obycia ani wyglądu chłopcy nie mają ? mają jednak obycie z ciężkim partyzanckim wojennym trudem. Napływają miejscowi ochotnicy, liczebność dywizji rośnie, podejmowane są tu i ówdzie napady na posterunki niemieckie, na magazyny ? przynoszą w zysku bogaty łup.  Dowódcą plutonu w kompanii Pawła zostaje plutonowy, który przeszedł do wołyniaków   z jakiegoś oddziału AL. Owo AL jest dla nich czymś  tak niepojętym, że aż śmiesznym. AL? A cóż to za wojacy? Kto to wymyślił i po co? Wołyniacy uważają się za zgonione, wycieńczone, licho odziane ? to prawda ? ale za jedynie prawdziwe wojsko polskie. Na Wołyniu nikt o czymś takim jak AL nie słyszał. Co to za dziwoląg? Czy nie wystarczy tu ludziom jednej nazwy jednego wojska ? Wojsko Polskie? Nie rozpytują jednak w tej sprawie nikogo ze starszych dowódców. Sądzą, że to jakieś nieporozumienie, które się niedługo wyjaśni.  Jednakże ów problem rośnie. Okazuje się, że na Lubelszczyźnie są jeszcze oddziały BCh, jest jeszcze jakaś GL? Nie! Za trudne to wszystko na głowy wołyńskich strzelców. Niech sobie z tym radzą oficerowie. Strzelcom należy się teraz długi odpoczynek

Źródła:

Akcja "Burza"-krwawe walki 27 WDP AK na Wołyniu. O wolność i niepodległość Polski na Wołyniu, Polesiu i Lubelszczyźnie ? Roman Domański

Niepublikowane wspomnienia Stanisława Nikoniuka, udostępnione przez córkę Magdalenę Wawer.

**Konsola diagnostyczna Joomla!**

**Sesja**

**Informacje o wydajności**

**Użycie pamięci**

**Zapytania do bazy danych**

**Pliki językowe z błędami**

**Wczytane pliki języka**

**Nieprzetłumaczone frazy języka**